Z języka greckiego psyche oznacza duszę natomiast delein – ujawnić, objawić. Wypadało by się tutaj zastanowić nad znaczeniem, no bo czyżby to były jakiegoś rodzaju substancje objawiające? Zgodnie z definicją w popularnych encyklopediach jest to grupa substancji psychoaktywnych, która obejmuje także dysocjanty i delirianty, wywołujących zmiany percepcji, świadomości, sposobu myślenia oraz sposobu odczuwania i odbierania emocji oraz otaczającego świata.
Psychodeliki od innych substancji psychoaktywnych takich jak stymulanty, depresanty, różni to, że nie wpływają bezpośrednio na znane nam stany umysłu, ale indukują doświadczenia zdecydowanie różne od zwykłego stanu. Doświadczenia te są porównywane do odmiennych stanów świadomości takich jak trans, medytacja czy marzenia senne.
Psychodeliki były znane ludzkości od zarania dziejów, wykorzystywali je w codziennym życiu szamani zarówno syberyjscy, słowianie, indianie jak i szczepy azjatyckie i indyjskie. Szamani łączyli się ze swoimi przodkami, duchami roślin i zwierząt by za ich pomocą rozwiązywać pojawiające się problemy zarówno te ze sfery duchowej, emocjonalnej jak i te przyziemne jak gdzie i kiedy ruszyć na polowanie lub zmienić położenie wioski. Były używane przez szamanów do rytualnego uzdrawiania, ceremonii inicjacji, przepowiadania przyszłości a także w niektórych rytach religijnych.
Historia medycyny informuje o substancjach psychodelicznych wykorzystywanych już 3500 lat temu. Dużym zainteresowaniem cieszy się legendarna boska roślina albo napój, w staroperskim tekście Zendawesta, zwany haomą, a w literaturze staroindyjskiej somą. Przywieziona do Indii przez jedno z plemion indoeuropejskich – najprawdopodobniej na skutek wymiany handlowej – miała poważny wpływ na rozwój hinduskiej religii i myśli filozoficznej. Ci, którzy go pili, poddawali się ekstatycznemu uniesieniu, w którym „w połowie znajdowali się na ziemi, a w połowie w niebiosach”. Ciała ich były wzmocnione, serca przepełnione męstwem, radością i entuzjazmem, umysły były jasne, a oni pewni swojej nieśmiertelności.
Psychodeliczne składniki można znaleźć w rosnących w okół nas roślinach w większej lub mniejszej ilości. To, które najlepiej spożywać, w jakiej formie i ilości wynikło niejako z doświadczenia i mądrości, którą szamani posiedli i przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie z coraz to większym zasobem.
Rozróżniamy kilka związków chemicznych, do najbardziej popularnych należą:
- DMT występująca w roślinach takich jak:
- Mimosa Hostilis (Jureme Prate), pochodząca z Brazylii
- Psychotria viridis (Chakruna) wprost z peruwiańskiej dżungli
- w korzeniu Drewnianej Róży (Desmanthus Illinoensis), rośnie na poboczach dróg w USA
- w Akacji Nilowej (Acacia Nilotica) zwana egipską mimozą
- i wielu wielu innych
- 5-MeO-DMT występującą w jadzie żabki o uroczej nazwie Bufo.
- Amid kwasu lizerginowego występujący w niektórych roślinach z rodzaju powojowatych, np. Argyreia nervosa, Ipomoea violacea, Rivea corymbosa lub wilce.
- Ibogaina najczęściej pobierana jest z przepięknej rośliny zwanej Tabernanthe Iboga. Można również pozyskać ten związek z rośliny o nazwie barwinek różowy (Catharanthus roseus).
- Meskalina, to kolejna potężna substancja występująca w roślinach takich jak Trichocereus peruvianus, Lophophora williamsii (zwany też pejotlem), Trichocereus pachanoi (san pedro) jak i Trichocereus macrogonus.
- Psilocybe można znaleźć w grzybkach psylocybinowych występujących dość rozlegle w lasach na całym świecie. Psilocibe występuje także w Polsce w łysiczce lancetowatej.
- A jak mowa o grzybkach to nie może zabraknąć Muscymolu – związku występującemu jedynie w przepięknym czerwono białym muchomorze o wdzięcznej nazwie Amanita Muscaria.
Do tak zwanych quasi-psychodelików zaliczamy bardzo popularne
- THC występujące w konopiach siewnych i indyjskich.
- Gałka muszkatołowa, dostępna jako przyprawa w każdym sklepie.
- Bylica piołun (Artemisia absinthium) ze względu na zawierający w sobie tujon.
Należy wymienić tutaj również cały szereg deliriantów i dysocjantów takich jak:
- Szałwia wieszcza
- Mandragora
- Bieluń
- Wilcza jagoda
- Lulek czarny
Oraz wiele, wiele innych związków bardzo popularnie używanych przez prastare wiedźmy, czarowników i znachorów na całym świecie.
Współczesna medycyna bada wpływ psychodelików w procesie leczenia ludzi chorych na depresje, zespół stresu pourazowego i innych dolegliwości psychicznych. Dlaczego tak jest? Psychodeliczne działanie na stan umysłu ludzkiego jest zagadką do tej pory nie odkrytą przez naukowców, wiedzą oni jedynie tyle, że aktywny związek wywołuje stan podobny do choroby psychicznej, który pozwala na ujawnianie ukrytych urazów, tak odległych, jak trauma związana z narodzinami. Sam efekt zażywania psychodelików przywołuje skojarzenie z psychoanalizą, jednak proces terapeutyczny postępuje znacznie szybciej. Innym równie ciekawym zjawiskiem związanym z użyciem środków halucynogennych było odkrycie Howarda Lotsofa z 1962 roku. Ten samozwańczy naukowiec w wieku zaledwie 19 lat, znajdując się w stanie uzależnienia od heroiny, odkrył na sobie leczący potencjał ibogainy. Miał on polegać głównie na zmniejszaniu reakcji abstynencyjnej po odstawieniu narkotyków i alkoholu. Oprócz redukowania objawów abstynencyjnych i objawów głodu, przyjmowanie wpływało też korzystnie na ogólny proces psychoterapeutyczny, w tym na leczenie depresji. Może być to związane ze zwiększoną skłonnością do refleksji i wglądu przy zachowaniu jasności intelektualnej i emocjonalnej, szczególnie w późniejszej fazie intoksykacji.
Nie można również zapomnieć o badaniach psychiatry Ricka Strassmana. Były to pierwsze – jak pisze w swojej książce Pinchbeck (2010) – od dwóch dekad legalne doświadczenia z użyciem psychodelików. Rozpoczęły się w 1990, kiedy amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zezwoliła na eksperymenty nad wpływem DMT na organizm człowieka. Strassman zainteresował się dimetylotryptaminą po odkryciu jej endogennego charakteru. W 1972 roku bowiem Julius Axelrod odkrył jej istnienie w ludzkim mózgu. Strassman lokował ją w szyszynce, uważanej przez filozofów za siedlisko duszy. Przez 5 lat podawano DMT pod okiem naukowca osobom badanym, a wyniki eksperymentów zostały opisane w wydanej potem książce pt. „DMT: Molekuła duszy”. Dla tych, którzy nie mają dostępu do książki polecamy dokument o tym samym tytule udostępniony na Youtube.
Jak więc sami widzicie natura wyposażyła ludzkość w potrzebne do rozwoju i leczenia narzędzia, które były wykorzystywane przez tysiące lat, dopóki cywilizacja nie oznakowała ich jako nielegalne i zamknęła pod przykrywką szkodliwości. Nie można zaprzeczyć, że duża część wymienionych substancji psychoaktywnych przy nieumiejętnym zastosowaniu może wywołać okaleczenie, chorobę lub nawet śmierć w myśl zasady, że truciznę od lekarstwa różni jedynie dawka. Dlatego zanim przystąpicie do testowania wyżej wymienionych substancji, zalecamy wnikliwe podejście do tematu, dokładne przestudiowanie potencjalnej substancji i najlepiej zażywać je w towarzystwie osoby doświadczonej, najlepiej szamana.
My ze swojej strony będziemy pisali o każdym z popularnych psychodelików zagłębiając się w historię, zastosowanie i magiczne właściwości każdego z nich. Zapraszamy do subskrypcji stron Instytutu aby żadna z nowości nie umknęła waszej uwadze.
Miai