Nowy Rok sprzyja robieniu postanowień. Kojarzy nam się z czystą, niezapisaną kartą. Czujemy, że można zacząć od nowa jeszcze raz, jesteśmy zazwyczaj pełni energii i z ochotą bierzemy się do pracy nad sobą. Jednak zapał z czasem się zmniejsza i często już w okolicach lutego nie wierzymy w moc naszych noworocznych obietnic. A może jest jednak jakiś skuteczny sposób spełnienia w tym roku naszych marzeń?
Myślę, że wielu z nas czytało a przynajmniej w swoim życiu spotkało się z szeroko rozumianą literaturą parapsychologiczną. Chciałabym się dzisiaj skupić na tych z dziedziny prawa przyciągania, jak działa nasz świadomy i podświadomy umysł oraz jak to zadziałało w moim życiu. Nie chcę nikomu umniejszać jego wiedzy, czy przekonaniom ale faktycznie jestem z gatunku osób, które wypowiadają się na tematy, które same przerobiły na swej skórze. Nie wierzę autorytetom w sprawach dzieci, które swoich nie mają, nie wierzę zwierzolubom, którzy chodzą w naturalnym futrze ani teoretykom bez przepracowanego dnia w zawodzie.
Od dziecka czułam, że istnieje tak zwany świat nadprzyrodzony, towarzyszyło mi silne przekonanie, że każde działanie ma swój sens i konkretny cel. Pierwszy raz z książką pt. „Potęga Podświadomości” Josepha Murph’ego zetknęłam się będąc jeszcze w gimnazjum. Nie zrozumiałam z niej wtedy będąc szczera prawie nic i rzuciłam w kąt. Chodziłam jeszcze wtedy na obowiązkową religię i usłyszałam, że nie powinniśmy się interesować takimi naukami, gdyż ma to negatywny wpływ na nasze zbawienie. Książkę odkurzyłam sześć lat później w najgorszym okresie swojego życia. Nie wstydzę się tego, to część mojej historii. Miałam trochę po dwudziestce, kiedy okazało się, już nie wgłębiając się w szczegóły, że jestem sama, bez kontaktu z rodziną, w obcym mieście, w beznadziejnym związku, po którym zostały mi ogromne długi. Przerwane studia, nieciekawa praca i myśl że albo się z tego uwolnię zaraz natychmiast albo tak już będzie zawsze. Bardzo poważnie wtedy po raz pierwszy, pomimo ogólnie pozytywnej życiowej postawie, pomyślałam o samobójstwie. Stwierdziłam, że będzie to najlepsze wyjście, bo nikomu na mnie nie zależy a sama nie poradzę sobie z takim beznadziejnym życiem. Jako, że nie ma przypadków, pamiętam że nie wiem z jakiego powodu ale postanowiłam posprzątać mieszkanie i natrafiłam na zakupiony parę ładnych lat temu egzemplarz. Nie wiem w sumie po co w takiej sytuacji ale przeczytałam go jeszcze raz. I wtedy nastąpił czas oświecenia i już wiedziałam, że chcę żyć i że jeszcze kiedyś będę pomagać innym.
Wybaczcie, że jest to opowieść o mnie ale chcę lubię tłumaczyć wszystko na żywych przykładach. Uwierzyłam bez reszty, że istnieje siła wyższa i że wyraża się ona we mnie i przeze mnie, więc nie mogę i nie chcę jej tak po prostu unicestwić. Nie wdając się znów w szczegóły, bo było ich bardzo wiele suma summarum uwierzyłam bez najmniejszego cienia wątpliwości, że czeka mnie jeszcze dobre życie, szczęśliwe i wolne od tak ogromnych problemów. Mam jeszcze do dzisiaj zeszyt, w którym spisałam wszystko to czego chcę i co muszę uporządkować. I tak nastąpił drugi krok, to jest prośba. Jak słusznie możecie zauważyć w tytule jest inaczej ale myślę że te dwa kroki mogą być wykonane w dowolnej kolejności. Niektórym łatwiej jest najpierw czegoś pragnąć i później uwierzyć w spełnienie, inni muszą mieć podstawę. Tak więc kiedy już spisałam swoje cele, czyli wyraziłam prośby, po prostu…
Uzbroiłam się w cierpliwość, nie dociekałam kiedy i jak się spełni, robiłam swoje i zaczęły dziać się małe cuda. Nagle, kiedy zaczęłam działać ale i trwać w tej nadziei i wróciłam do postawy wdzięczności, bo to też jest bardzo ważne, żeby nie zamartwiać się i dziękować mimo najokropniejszego położenia. Pamiętam, że zebrałam się na odwagę i odeszłam z tego chorego związku, choć partner miał duże wpływy w tym mieście, przeprowadziłam się do mieszkania znajomej, znalazłam inną pracę. I tak już podsumowując obecnie mam 25 lat i mieszkam w Krakowie, w którym zawsze chciałam, w sierpniu wychodzę za mąż za miłość w najczystszej postaci, pomagam innym na życiowych zakrętach, wróciłam na studia dziennikarskie, wydałam dwa tomiki poezji, książkę i czasem grywam w teatrze. Mam pracę, która pozwala mi się utrzymywać i z uśmiechem do niej przychodzę. Mam nawet oszczędności. Jestem szczęśliwym, spełnionym, młodym człowiekiem. Oczywiście to jest wielki skrót, pomiędzy tymi dwoma stanami, pracowałam ciężko fizycznie, żeby spłacić długi, były takie miesiące że jadłam dosłownie tylko ziemniaki i czasem jajka bo wtedy były jeszcze bardzo tanie. Przez dwa lata jako kobieta, nie kupiłam sobie ani jednego ubrania ani kosmetyku, odsunęło się ode mnie wielu znajomych, którzy wcześniej korzystali z moich wpływów. Jednak powiem jedno, że prawo przyciągania działa, tylko musisz temu zawierzyć w pełni. Nie jest to żadna magia a nawet potwierdzona myśl z fizyki kwantowej.
Jest to dopiero wstęp, nakreślając Wam jak to działa na przykładzie, chciałabym stworzyć na tej stronie cykl swoich artykułów, które będą poświęcone tylko prawu przyciągania. Chciałabym Was porwać w fascynującą przygodę zwaną życiem, jeśli jeszcze nie jest takie jakim chcecie żeby było. Nie jestem psychologiem ani nie mam podobnych uprawnień ale w przystępny sposób mogę podzielić się z Wami przepracowaną wiedzą.
Życzę Wam, żebyście w Nowym Roku, spełnili swoje pragnienia, nadal odkrywali siebie, mieli wdzięczną postawę i mogli na koniec tego roku powiedzieć, że był to kolejny czas najlepiej spędzony w tym najlepszym ze światów.
Karolina Panthera Strzelczyk
0 komentarzy